Bezpustkowie

Klątwa produktywności

Kochane społeczeństwo, proszę - pozwól mi być bezproduktywną1.

Pozwól mi zmarnować trochę dnia na przyjemność. Skonsumować coś, bo jest ładne, bo jest śmieszne, bo mam na to nastrój i emocje, bo mnie ciekawi i trochę może zbyt mocno pochłania. Jest teoretycznie bezwartościowe... Chociaż stop. Czy zabawa i eskapizm nie niosą w sobie żadnej wartości?

Ale przecież niczego się nie nauczę. Nie pochłonę kolejnej wielkiej idei, nie przeczytam mądrego podręcznika. Nie dowiem się o sytuacji politycznej kraju na drugim krańcu świata, nie stanę się efektywniejszym pracownikiem, nie odmienię swojego życia poprzez nowy nawyk, nie zacznę inwestować. Zmarnuję czas, który mogłam poświęcić na coś PRODUKTYWNEGO.

Produktywność to chyba klątwa naszych czasów. Zabija przyjemność, gloryfikuje multitasking. Zmusza do ciągłego konsumowania wiedzy.

Nie mówię, że nauka i poszerzanie horyzontów są złe. Po prostu można je przedawkować. Zbyt dużo wiedzy przeciąży umysł. Pamięć zostanie pochłonięta w takiej ilości, że już nic więcej nie zmieści się w mózgowych szufladkach. Zaczniemy zapominać.

W słuchawkach puszczam więc muzykę2. Do ręki biorę książkę i eksploruję fikcyjne światy3. Spędzam wieczór biegając jak szalona po kuchni - ale takiej wirtualnej, bo właśnie ogrywamy kolejną część Overcooked4. Oglądam po raz kolejny film, który widziałam już tyle razy - ale co ja poradzę na to, że tak bardzo go lubię5.

Za to na spacer pójdę w ciszy. Bez podcastu. Żeby jedyne, czego móc się nauczyć, to jak być w pełni obecna - tu i teraz. Nieproduktywnie.


Dzięki, że jesteś i czytasz! Co teraz? Przeczytaj inne wpisy na moim blogu. Napisz do mnie maila. Zostaw wiadomość w księdze gości. Zaobserwuj stronę za pomocą RSS. Eksploruj inne blogi. Do zobaczenia znów -- Ania 🌱

Ostatnia edycja strony: 2 dni, 6 godzin temu.

  1. Ten tekst powstał z irytacji moją własną postawą. Jakiś czas temu dałam sobie wmówić coś bardzo głupiego - w myśl dążenia ku mistycznemu osiągnięciu sukcesu w życiu. Była to rekomendacja, aby słuchać rzeczy wartościowych - przy czym podcasty i audiobooki są w tej hierarchii znacznie wyżej niż zwyczajna muzyka. W końcu ich słuchanie przynosi WIEDZĘ i jest PRODUKTYWNE. Nie raz więc - w myśl PRODUKTYWNOŚCI - zmuszałam się, żeby w słuchawkach nie poleciała żadna piosenka. O słodka naiwności, jak bardzo błądziłam. Na szczęście w porę odrzuciłam klapki z oczu (a raczej z uszu) i zaczęłam mieć gdzieś niekończący się wymóg bycia produktywną.

  2. A tą muzyką jest najnowszy album zespołu Lordofon, którego słucham w pętli i o którym najprawdopodobniej w najbliższym czasie napiszę!

  3. Z pewnym dystansem, bo ostatnio był to powrót do uniwersum Igrzysk Śmierci, a dokładniej książka Wschód Słońca w Dniu Dożynek. Jest to świat, do którego wyjątkowo bardzo nie chciałabym trafić, ale który darzę ogromną nostalgią.

  4. Uwielbiam grać w Overcooked tak bardzo, że już nawet P. - naczelny gamer naszego duetu - zasypia z padem w ręce, gdy mówię: jeszcze jeden poziom, jeszcze jeden, proszę!

  5. I tu znowu pada na Igrzyska Śmierci.

#2025 #przemyślenia